Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

rynek usług archeologicznych

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> Prawo archeologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:52, 30 Lis 2006    Temat postu: rynek usług archeologicznych

10:35 - 10:55 mgr Alina Jaszewska, Pracownia Archeologiczno-Konserwatorska,
Wyłanianie wykonawców i finansowanie badań archeologicznych.

Dla mnie jeden z ciekawszych wykładów, odczuwalne tło tzw. afery łapówkarskiej w OODA

Przedstawienie (dość delikatne) obecnej sytuacji prywatnych pracowni badań archeologicznych.
Z czym musza się liczyć samodzielni archeolodzy.

1. Wpływ WKZ na to, kto realizuje badania archeologiczne na danym terenie. Chodzi o to, że WKZ w sposób nieformalny sugeruje inwestorom, kto takie badania może realizować. Odbywa się to na zasadzie takiej, że Konserwator przedstawia odpowiednią listę z uprawnionymi archeologami, inwestor dalej dogaduje się sam. Problem w tym aby na takiej liście być !!! W rezultacie firma np. z województwa małopolskiego ma utrudnione wejście na rynek badań np. mazowiecki i vice versa. Problemy mają także firmy nowe. Jednym słowem sieć powiązań oparta na znajomościach, jedno ze zjawisk korupcjogennych w archeologii.

2. Przy wydawaniu pozwolenia na badania, wykonawca badań musi przedstawić oświadczenie regionalnego muzeum, że to przyjmie zabytki pozyskane w trakcie badań archeologicznych w efekcie tego muzea szantażują wykonawców usług archeologicznych, jeśli muzeum odmówi firma archeologiczna nie otrzyma pozwolenia na badania od konserwatora. Tym sposobem zgrany zespół Konserwator-Muzeum może dyktować komu pozwolić na badania a komu nie. Od tego zabytki przyjmiemy a od tego nie. Inna sprawa, że dla wielu muzeów stanowi to spory problem, nie posiadają możliwości magazynowania. Przy tej okazji wyszła kwestia od lat zaniedbywana „centralnego magazynu archeologicznego”. Wskazano także przykłady patologii ze strony archeologów, sytuacje kiedy archeolog przychodzi do muzeum po papier o magazynowanie i mówi „proszę się nie martwić – zabytków i tak tam nie będzie”?

3. grupa usług w której zarejestrowana jest firma 92/52 jedna grupa jest zwolniona z podatku VAT a druga nie. Co stwarza zjawisko nierównej konkurencji na ryku badań archeologicznych.

4. Pomijanie WKZ przy wydawaniu decyzji na przetargi archeologiczne prowadzone w ramach o ustawie o zamówieniach publicznych (chodzi o autostrady). WKZ powinien mieć prawo do akceptacji (wpływu) na program badań. To patologia stworzona przez poprzednie kierownictwo OODA. Ogólne wrażenie, że pewne grupy archeologiczne celowo osłabiały od lat rolę WKZ – potem tłumaczyły, że tylko „WYBRANE” jednostki mogą podejmować „Lukratywne” badania archeologiczne. Były to jednak takie głosy pod nosem, bardziej w „Kuluarach jak na Sali”. (ogólnie kuluarowe rozmowy bywały niekiedy ciekawsze od tych Nagrywanych na Sali - mogę tu niektóre, ze sobą mieszać). Pewnym tematem tabu była kwestia nadzoru archeologicznego – jakby nikt o czymś takim nigdy nie słyszał.

5. Pani archeolog poruszyła także kwestie uprawnień zawodowych, stwierdzając, że czas z tym coś zrobić i że tak być nie może, jak jest obecnie. Zaproponował wliczenie do 12 miesięcy okresu studiów od II roku studiów archeologicznych (zaliczanie praktyki po I roku). To usłyszałem chyba w kuluarach, „że archeolodzy akademicy oderwani są od realiów rynku zawodowego, patrząc przez pryzmat katedry są pewnych rzeczy nieświadomi, nieświadomi są że tworzona jest obecnie w polskiej archeologii „pokoleniowa dziura” która za 5-10 lat może się boleśnie zemścić na polskiej archeologii. Jak widać problem uprawnień zawodowych nie stanowi wyłącznie wymysłu grupy studentów i absolwentów – dostrzegany jest także przez sporą część środowiska archeologów z uprawnieniami. O kulisach stworzenia wymogu 12 miesięcy oraz zapędach korporacyjnych pewnych grup archeologów, jeszcze będzie mowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alina




Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pon 16:20, 12 Lut 2007    Temat postu:

Witam!
Postanowiłam włączyć się do dyskusji, "podczepiając" się pod ten temat, jako że Stysz odnosi się do wygłoszonego przeze mnie referatu. Troszeczkę zresztą inaczej interpretuje moje wystąpienie, ale to szczegół. Ponieważ tekst tego referatu ma być opublikowany i został już przeze mnie przesłany do KOBiDZ Dział Archeologii, a widzę, że dyskusja na ten temat nie milknie, postanowiłam "rzucić go Wam na pożarcie".
W związku z tym nie będę rozpisywać się, zwrócę tylko uwagę na jedną sprawę: kilkakrotnie spotkałam się na różnych forach z opiniami, że tylko wpływ WKZ na wybór wykonawców, zwłaszcza tych "lukratywnych" zleceń będzie zbawienny dla rozwiązania naszych problemów. Otóż prowadzę działalność od 10 lat, przeżywam już piątego konserwatora i jestem bardzo, bardzo sceptycznie nastawiona do takiego pomysłu. W chwili obecnej nie możemy narzekać: jest to osoba kompetentna i przede wszystkim nie traktująca archeologów jak wrogów, ale jak sojuszników w ochronie dziedzictwa archeologicznego. Ale to raczej wyjątek. Ma rację ktoś, kto pisze, że tu także ostało się PRL. O nowoczesnych urzędach konserwatorskich możemy mówić tylko wtedy, gdy do instytucji tej będzie się szło pracować w nagrodę, czyli zostaną odpowiednio dofinasowane. No i nie będziemy wtedy słyszeć tłumaczeń niektórych konserwatorów, że nie mają wyjścia, bo na miejsce tej osoby (niekompetentnej) nikt nie chce przyjść. Zresztą, nie dziwię się. O innych "kwiatkach" związanych z działalnością WKZ odsyłam do artykułu. I jeszcze jedna sprawa: trochę już przeżyłam i wiem jedno: każda instytucja musi być kontrolowana.
I jeszcze o zmianach w ustawie o WKZ. Pan Jankwoski na konferencji OODA wyraźnie powiedział (zapytany), że: "Nie przewiduje się konkursów na stanowiska WKZ, ale Pan Minister jest za takimi konkursami". No cóż, zależy kiedy będzie mu to pasowało.
A oto tekst:
Alina Jaszewska – Źródła finansowania i wyłanianie wykonawców prac archeologicznych.
Niniejszy artykuł dotyczy źródeł finansowania i kwestii wyłaniania wykonawców ratowniczych badań archeologicznych, w chwili obecnej zdecydowanie przeważających nad innymi formami prac wykopaliskowych w Polsce. Problemy te, bardzo skomplikowane, często źle pojmowane, budzą gorące dyskusje w środowisku i nie zawsze prowadzą we właściwym kierunku. Mam nadzieję, że mój głos zwróci uwagę na pewne niekorzystne dla archeologii zjawiska.
Sposoby finansowania i wyłanianie wykonawców kojarzą się w oczywisty sposób z wolnym rynkiem, wolną konkurencją i nieskrępowaną działalnością gospodarczą. W praktyce „nieograniczona wolność prowadzenia działalności gospodarczej” w archeologii sprowadza się do założenia firmy, co zresztą może uczynić każdy obywatel Rzeczpospolitej. Jednak de facto działalność archeologiczna nie podlega wolnemu rynkowi, ponieważ prace te każdorazowo wymagają zezwolenia odpowiedniego wojewódzkiego (lub miejskiego) konserwatora zabytków. Niestety, warunki, na jakich wydawane są owe zezwolenia bardzo często wprowadzają szereg nieformalnych zależności, które w oczywisty sposób determinują działalność firm archeologicznych i często stawiają pod znakiem zapytania sens ich istnienia. Niektóre z nich także będę chciała przeanalizować, z zastrzeżeniem jednakże, że nadzór urzędów konserwatorskich nad działalnością archeologów nie podlega dyskusji.
Źródła finansowania prac archeologicznych określa Ustawa z dnia 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami stanowiąc, że koszty ratowniczych badań i prac archeologicznych pokrywa inwestor (art. 31). Najwięcej możliwości wyboru wykonawcy posiada inwestor prywatny, gdyż nie obowiązują go ograniczenia Ustawy o zamówieniach publicznych. W związku z tym może przeprowadzić konkurs ofert lub porozumieć się z konkretnym, wybranym przez siebie wykonawcą. Inwestora samorządowego i państwowego obowiązują przepisy Ustawy o zamówieniach publicznych. Zlecenia o wartości do 6000 euro mogą być realizowane z tzw. wolnej ręki, przy zastrzeżeniu, że nie można dzielić zlecenia, czyli musi ono dotyczyć jednostkowej sprawy. W przypadku zleceń o wartości do 60000 euro inwestor jest zobowiązany do przeprowadzenia procedury przetargowej z ogłoszeniem w Biuletynie Urzędu Zamówień Publicznych, przy minimalnym terminie 7 dni do otwarcia ofert. Natomiast zlecenia powyżej 60000 euro podlegają pełnej procedurze przetargowej, gdzie otwarcie ofert następuje po 4 tygodniach od ogłoszenia. W praktyce jednak przetargi takie zdarzają się sporadycznie. Obecnie największym zleceniodawcą archeologów jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad finansująca badania ratownicze na autostradach, drogach ekspresowych, obwodnicach. Ze strony archeologów badania te mogą prowadzić jednostki o znacznym potencjale merytorycznym i logistycznym. Wykonawcy tych prac wyłaniani są na innych zasadach, ponieważ decyzją Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych procedura ta jest wyłączona spod przepisów Ustawy o zamówieniach publicznych. Na tych zasadach badania te prowadzone są od 1997 roku.
I na tym można by zakończyć rozważania o finansowaniu i wyłanianiu wykonawców prac archeologicznych. Niestety, wspomniane wyżej zależności powodują, że problematyka ta łączy się z etyką zawodową, dostępem do zawodu, problemem magazynowania (archiwizowania) źródeł archeologicznych, podziałami w środowisku archeologów, a wszystko to wpływa na działalność archeologiczną i stan polskiej archeologii.
Jak w każdym zawodzie i wśród archeologów zdarzają się osoby, dla których etyka zawodowa nie jest podstawą funkcjonowania. Część archeologów zapomina, iż sensem tego zawodu, oprócz oczywistego zarabiania na życie, jest także dobro archeologii i ochrona jej zasobów źródłowych. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że losy wykopaliska są w pełni uzależnione od działań archeologa i od jego sposobu postępowania czyli etyki zawodowej. Naszym podstawowym zadaniem jest jak najdokładniejsza dokumentacja wykopaliska i nic nie upoważnia nas do jego zniszczenia lub pozwolenia na zniszczenie. Niestety, jest tajemnicą poliszynela, że część archeologów tzw. nadzory archeologiczne traktuje jako źródło łatwego zarobku i nawet, jeśli w trakcie prac zdarzy się, że wystąpi konieczność prowadzenia badań, nie wykonują ich, pozwalając na zniszczenie. Dzieje się tak z powodu obniżania cen za prace archeologiczne, co jest podstawowym – w ich rozumieniu – elementem walki o rynek pracy. W konsekwencji prowadzi to do obniżenia jakości (jeśli o takowej można mówić) wykonywanych prac badawczych. Bardzo często dany nadzór sprowadza się do jednego lub kilku pobytów na niszczonym stanowisku i wykonaniu kilku zdjęć do sprawozdania. W takich sytuacjach losy wykopaliska uzależnione są jedynie od poczucia etyki archeologa, ponieważ prace te przebiegają bardzo szybko i nie sposób sprawdzić sposobu postępowania archeologa. Podobna sytuacja występuje w przypadku badań szerokopłaszczyznowych. W walce o zlecenia prace te wyceniane są coraz niżej przez konkurujące ze sobą firmy, co w ostatecznym rozrachunku powoduje, że standard wykonania prac wykopaliskowych jest dramatycznie niski. Nierzadkie są wypadki, zwłaszcza na stanowiskach miejskich, że obszar przeznaczony do badań „eksplorowany” jest za pomocą koparki, a dokumentacja polega, w najlepszym wypadku, na zadokumentowaniu profili wykopów i pozyskaniu niewielkiej ilości ruchomego materiału archeologicznego. Niestety, urzędy konserwatorskie nie dysponują wystarczającymi środkami do nadzorowania pracy archeologów. W ostatecznym rozrachunku relacje pomiędzy służbami konserwatorskimi a archeologami są pełne niedomówień, wręcz podejrzliwości, a przecież powinny opierać się na zaufaniu. Archeolodzy powinni zdawać sobie sprawę przede wszystkim z tego, że ich poczynania są obserwowane i komentowane przez inwestorów, którzy i tak są nastawieni negatywnie do konieczności przeprowadzenia badań archeologicznych. Wielu z nich wręcz uważa, że są to niepotrzebnie wyrzucone pieniądze. Dodając do tego postępowanie archeologa, utwierdzają się w przekonaniu, że pieniądze te są od nich wyłudzane. W konsekwencji coraz liczniejsze są, dochodzące z różnych stron głosy, że archeologia blokuje inwestycje i należy podchodzić mniej rygorystycznie do wymogu prowadzenia prac archeologicznych. W niedalekiej przyszłości przedłoży się to zapewne na nowe rozwiązania legislacyjne, prawdopodobnie niezbyt korzystne dla ochrony archeologicznych dóbr, a co za tym idzie dla całego środowiska, które może zostać pozbawione wywalczonych narzędzi prawnych wyartykułowanych w Ustawie z 2003 roku. Ujmując to bardziej dosadnie: archeologia to gałąź, na której siedzimy, a niektórzy tę gałąź podcinają. I dotyczy to wszystkich archeologów, nie tylko posiadających firmy prywatne, ale także pracujących w muzeach i instytucjach naukowych, a czasami nawet w urzędach konserwatorskich(!) Zresztą znaczna część tych osób posiada firmy prywatne lub wykonuje prywatne zlecenia. Nie trzeba tłumaczyć, że oni także zaburzają rynek usług archeologicznych, ponieważ zatrudnieni na etacie nie muszą ponosić kosztów ZUS-u, wykonując prywatne zlecenia w ramach godzin pracy macierzystych instytucji i korzystając z ich wyposażenia.
Jak już zaznaczono, bardzo duży wpływ na regulowanie rynku usług archeologicznych mają warunki, na jakich archeolog może uzyskać zezwolenie wojewódzkiego (lub miejskiego) konserwatora zabytków, które określa Rozporządzenie Ministra Kultury z dnia 9 czerwca 2004 r. w sprawie prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych, badań konserwatorskich i architektonicznych, a także innych działań przy zabytkach wpisanych do rejestru zabytków oraz badań archeologicznych i poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych. Najwięcej kontrowersji związanych jest z dwoma warunkami: posiadaniem 12-miesięcznej praktyki wykopaliskowej i zgodą muzeum lub innej jednostki organizacyjnej na przechowywanie materiałów.
Posiadanie 12-miesięcznej praktyki dotyka szczególnie ludzi młodych, stojących przed wyborem: pozostać czy odejść z zawodu? Pytanie to ma wiele różnorodnych konotacji (psychologicznych, socjologicznych, gospodarczych). Tutaj zajmiemy się jedynie niewielkim jego aspektem. Większość archeologów zgadza się, że istnieje konieczność posiadania praktyki zawodowej w dziedzinie archeologii. Niemniej, należałoby zastanowić się nad wliczeniem do praktyki zawodowej praktyk odbywanych w trakcie studiów, poczynając np. od II roku. Bo czymże różni się praktyka w trakcie studiów od praktyki odbywanej po studiach (oczywiście poza posiadaniem dyplomu)? Poza tym byłoby to o tyle sprawiedliwe, że część studentów z różnych powodów (w tym fascynacji poznawaną profesją), poza obowiązkowymi praktykami, pozostaje w terenie dodatkowe miesiące. Inni poprzestają na odbyciu praktyki 1-miesięcznej (obowiązkowej). W takim wypadku ci drudzy mieliby zaliczone maksymalnie 3 miesiące i musieliby uzupełnić ją po uzyskaniu tytułu magistra, natomiast osoby rzeczywiście zainteresowane byciem archeologiem mogłyby uzyskać praktykę zawodową już w trakcie studiów. Miałoby to sens jedynie pod warunkiem poważnego podejścia do tej sprawy przez uczelnie, tzn. nadania praktykom rangi egzaminu.
Wracając do wpływu, jaki ma załącznik informujący wojewódzkiego konserwatora zabytków o posiadaniu 12-miesięcznej praktyki zawodowej przez kierownika badań, to jest to jeden z punktów (drugim jest kwestia magazynowania zabytków), który sprzyja manipulacjom (przez niektórych urzędników) przy wydawaniu pozwolenia na prace archeologiczne. Niestety, mimo, iż zdecydowana większość konserwatorów traktuje archeologów jako sprzymierzeńców współpracujących przy ochronie zabytków archeologicznych, bywają jednak zachowania odmienne.
Jak zatem brzmi ten zapis? Par. 10 ust 1 Rozporządzenia: „Badania archeologiczne mogą być prowadzone przez osoby, które posiadają tytuł zawodowy magistra uzyskany po ukończeniu wyższych studiów na kierunku archeologia oraz odbyły po ukończeniu tych studiów co najmniej 12-miesięczną praktykę zawodową w zakresie tych badań”. Zapis ten nie precyzuje, kto powinien wystawić zaświadczenie, z czego można wysunąć wniosek, że może pod nim podpisać się osoba, której ono dotyczy, skutkiem czego bierze odpowiedzialność za swój podpis, którym poświadcza prawdę lub nieprawdę (i wtedy ponosi konsekwencje). Oczywiście, nie jest zadaniem urzędów konserwatorskich prowadzenie „dochodzenia”, czy dana osoba poświadczyła prawdę. Urząd konserwatorski, jak każdy inny organ państwowy przyjmuje oświadczenie, które od tej pory jest dokumentem. Natomiast zdarzają się tak kuriozalne sytuacje, że niektórzy urzędnicy, z braku innych możliwości, odliczają od praktyk soboty i niedziele! Takie podejście kazałoby zweryfikować staż pracy tych urzędników i im także odliczyć soboty i niedziele.
Drugą sporną sprawą jest przechowywanie (archiwizowanie) źródeł archeologicznych. Istotne znaczenie ma tu art. 35 Ustawy z dnia 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (wszystkie podkreślenia autora). Ust. 1 tego artykułu stanowi, że: „Przedmioty będące zabytkami archeologicznymi odkrytymi, przypadkowo znalezionymi albo pozyskanymi w wyniku badań archeologicznych, stanowią własność Skarbu Państwa”. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku „poszukiwania ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych, w tym zabytków archeologicznych, przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania”. I dalej ust. 3: „Miejsce przechowywania zabytków archeologicznych odkrytych, przypadkowo znalezionych albo pozyskanych w wyniku badań archeologicznych bądź poszukiwań, o których mowa w art. 36 ust 1pkt 12, określa wojewódzki konserwator zabytków, przekazując je, w drodze decyzji, w depozyt muzeum lub innej jednostki organizacyjnej, za jej zgodą”. Natomiast w cytowanym już Rozporządzeniu Ministra Kultury z dnia 9 czerwca 2004 roku odnośnie warunków uzyskania zezwolenia na badania archeologiczne, w par. 3 ust. 4 pkt 3 czytamy, że do wniosku o wydanie pozwolenia dołącza się: „dokument potwierdzający gotowość muzeum lub innej jednostki organizacyjnej do przyjęcia zabytków archeologicznych odkrytych w trakcie prowadzenia badań archeologicznych”. Na potrzeby dalszych rozważań przytoczę jeszcze brzmienie par. 5 ust 6 Rozporządzenia, który określa warunki, jakie może zawierać pozwolenie na prowadzenie badań archeologicznych, polegające na obowiązku: (pkt 9): „opracowania sposobu postępowania z zabytkiem po zakończeniu badań archeologicznych i przekazania go w terminie do 3 miesięcy od zakończenia badań” i dalej (pkt 10): „opracowania wyników badań archeologicznych i przekazania ich wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków w terminie do 3 lat od dnia ich zakończenia”. Ponieważ brak do tej pory opracowanej interpretacji tych aktów prawnych, zdarza się, że urzędy konserwatorskie wprowadzają własne interpretacje. W związku z tym należałoby spróbować, na podstawie tych zapisów, określić zamiary Ustawodawcy.
Podstawową kwestią jest tutaj sprawa własności źródeł archeologicznych. Ustawa jasno mówi, że bez względu na ich sposób pozyskania należą one do Skarbu Państwa. Pytanie brzmi: czy Państwo posiada magazyny (archiwa) zabytków archeologicznych? Otóż nie. Wszystkie jednostki przechowujące te zabytki posiadają je w depozycie, do którego przekazuje je wojewódzki konserwator zabytków w drodze decyzji. Natomiast należałoby zastanowić się, kto musi wyrazić zgodę na przyjęcie materiałów. Przypomnijmy brzmienie tego zapisu: „…przekazując je, w drodze decyzji, w depozyt muzeum lub innej jednostki organizacyjnej, za jej zgodą”. Tyle tylko, że według tego zapisu zgodę musi wyrazić jedynie „inna jednostka organizacyjna” , ponieważ gdyby zapis ten dotyczył także muzeum, wtedy brzmiałby: „za ich zgodą”. Wniosek z tego taki, że wojewódzki konserwator zabytków przekazuje materiały w drodze decyzji muzeum, a innej jednostce organizacyjnej w drodze decyzji, za jej zgodą.
Taka interpretacja nasuwa się po lekturze Ustawy. Obecnie funkcjonująca interpretacja zakłada, że muzea (to one w większości są depozytariuszem zabytków) są utrzymywane przez lokalne jednostki samorządowe, więc nie można im nakazać przyjęcia materiałów. I załóżmy, że było to zamiarem Ustawodawcy, dlatego dorzucił warunek: „za jej zgodą”, co potwierdza to tekst Rozporządzenia, w którym zapis ten brzmi: „dokument potwierdzający gotowość muzeum lub innej jednostki organizacyjnej do przyjęcia zabytków archeologicznych…”. Czyli w Rozporządzeniu próbowano naprawić błąd(?) Ustawy? W tej sytuacji należałoby postawić pytanie: co jest aktem wyższego rzędu? Oczywiście Ustawa, która na dodatek precyzuje miejsce przechowywania zabytków, natomiast w odniesieniu np. do kwalifikacji osób uprawnionych do prowadzenia badań archeologicznych pozostawia je do określenia Ministrowi Kultury w drodze rozporządzenia. Wynika z tego, że w chwili obecnej wojewódzki konserwator zabytków określa miejsce przechowywania zabytków przekazując je w drodze decyzji do muzeum lub w drodze decyzji innej jednostce organizacyjnej, ale za jej zgodą.
Na podstawie przytoczonych wyżej zapisów wydaje się, że procedura powinna wyglądać następująco: do wniosku załączane jest oświadczenie o gotowości przyjęcia materiałów, ale przez jednostkę prowadzącą badania archeologiczne. A to dlatego, że czas na opracowanie materiałów wynosi maksymalnie 3 lata, i wiadomo, że w tym czasie nie zostaną one przekazane do przechowania. Ustawodawca miał tego świadomość, dając możliwość opracowania, w ciągu 3 miesięcy, sposobu postępowania z zabytkami. W związku z tym konserwator zabytków może przekazać zabytki jednostce, która wyraziła gotowość przyjęcia ich w depozyt na okres do wykonania opracowania, maksymalnie 3 lat. Dopiero, po dostarczeniu opracowania materiałów uzyskanych z badań archeologicznych, konserwator zabytków w drodze decyzji wskazuje depozytariusza. Takie rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć traktowania problemu przechowywania zabytków jako jednej z form nacisku na wykonawcę lub sposobu przedłużania procedury.
A jak się ma to do rzeczywistości? Oto jeden z przykładów uzasadnienia odmowy wydania pozwolenia z powodu nie dostarczenia oświadczenia muzeum, które życzył sobie urzędnik jednego z urzędów konserwatorskich (pisownia oryginalna): „Zabytki archeologiczne z obszaru AZP (…) przechowywane są w Muzeum (…) w (…) i nie byłoby wskazane rozdzielanie zbiorów pochodzących z tego samego stanowiska archeologicznego pomiędzy różne muzea. Muzeum (…) w (…), którego oświadczenie zostało załączone do wniosku o wydanie pozwolenia, gromadzi zbiory jedynie z terenu (…) i materiały zabytkowe ze stanowiska w (…) przekazane zostaną tej placówce tylko w przypadku odmowy Muzeum (…) w (…) i Muzeum w (…) (które z racji położenia powinno być drugą placówką do której inwestor winien się zwrócić w przypadku odmowy ze strony Muzeum (…) w (…)”. Tekst ten jest jedynie jedną z form tzw. „przepychanek”, chociażby z tego powodu, że stanowisko to nie było jeszcze badane, a więc nie ma mowy o dzieleniu zbiorów, a poza tym muzeum, które w drugiej kolejności zostało wymienione jako właściwe do przechowywania zabytków ma mniejszy zasięg terytorialny (samorząd miejski) niż muzeum, które zgodziło się na przechowanie (samorząd gminny).
Sądząc po zapisach w Ustawie na temat przechowywania zabytków, nie będzie chyba nadużyciem stwierdzenie, że autorzy mieli także inną świadomość: problem braku magazynów (archiwów) archeologicznych nie zostanie rozwiązany w krótkim terminie, natomiast ilość ratowniczych badań archeologicznych będzie rosła lawinowo i należy próbować sobie z tym poradzić. Dlatego nie określa się rodzaju muzeum (np. archeologiczne) i jednostki organizacyjnej (a jest nią także jednoosobowa firma prywatna). Natomiast nie ulega wątpliwości, że Państwo samo nie będzie w stanie rozwiązać tego problemu, narastającego z każdym rokiem. W związku z powyższym, także i archeolodzy powinni włączyć się do działań mających na celu zabezpieczenie źródeł archeologicznych, do ich szanowania i dbania o nie. A o tym, że nie szanujemy świadczy ranga archiwów historycznych (państwowych) i archeologicznych (jakich?).
Na marginesie tej wypowiedzi chciałabym odnieść się do jeszcze jednej sprawy, która nie została poruszona na konferencji, mianowicie praw autorskich do materiałów pozyskanych w trakcie badań archeologicznych. W obecnie istniejącym stanie prawnym na opracowanie materiałów archeolog ma 3 lata. Natomiast brak wytycznych, co się stanie z materiałami, jeśli w tym czasie nie zostaną opracowane. Archeolog, co najwyżej, nie otrzyma zgody na prowadzenie badań archeologicznych. Ale czy w dalszym ciągu zachowuje prawo do ich opracowania? Zresztą problem ten jest o wiele szerszy, ponieważ wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że magazyny muzealne zawierają nieopracowane materiały z dziesiątek badań. Na dodatek część tych materiałów i dokumentacji przechowywana jest bezpośrednio u naukowców. Obecnie osoba zainteresowana opracowaniem takich materiałów nie może uzyskać do nich dostępu, ponieważ natychmiast informowany jest o tym ich „właściciel” sprzed 30 lat, który twierdzi, że dalej je opracowuje i oczywiście dalej nic z tego nie wynika.
W ostatnich latach najwięcej kontrowersji wśród archeologów budzą tzw. badania autostradowe. W konsekwencji to właśnie one doprowadziły do największych podziałów w środowisku archeologów, w uproszczeniu na: „naukowców” i „pozostałych”. Archeolodzy reprezentujący środowiska instytucji naukowych (np. IAiE PAN, uniwersyteckie i niektóre muzea) uważają, że jedynie oni są predestynowani do wykonywania i kierowania tymi badaniami, natomiast pozostali, a zwłaszcza firmy prywatne, mogą brać udział w tych badaniach pod kierunkiem odpowiedniej instytucji. Szczególnie dobitnie ujął to prof. dr hab. Romuald Schild, dyrektor IAiE PAN oraz Przewodniczący Rady Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego: „Na razie znacznie lepiej wygląda sytuacja ratowniczych badań archeologicznych na wielkich inwestycjach kontrolowanych przez państwo, bowiem jak dotąd badania te są prowadzone przez instytucje o dużym potencjale badawczym i uznanej renomie naukowej. Utrzymanie tej sytuacji leży w interesie tych wszystkich, którym sprawy dziedzictwa kulturowego Polski nie są obojętne. Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja w miejscach, gdzie zleceniodawcami są samorządy lub inwestorzy prywatni. To właśnie tam tanie firmy archeologiczne o nikłym zapleczu naukowym wiodą prym, prowadząc badania na bardzo niskim poziomie i nie troszcząc się zupełnie o ich publikację i upowszechnianie”. (Katalog II Targów Konserwacji i Restauracji Zabytków oraz rewitalizacji miast, Zabytki 2006, 4-6 października, Warszawa). Wypowiedź ta jest formą szantażu („…Utrzymanie tej sytuacji leży w interesie tych wszystkich, którym sprawy dziedzictwa kulturowego Polski nie są obojętne…”).
Sprawy dziedzictwa kulturowego Polski nie są mi obojętne, ale co to ma wspólnego z wyborem wykonawcy prac? Badania te wymagają na tyle dużych nakładów finansowych i rozbudowanej logistyki, że żadna mała firma archeologiczna nie jest w stanie zrealizować ich sama. W związku z tym powstają lokalne konsorcja, ale to chyba dobrze, że archeolodzy (przynajmniej lokalnie) ze sobą współpracują? A w wyborze wykonawcy prac równie ważna jest ocena merytoryczna, a same badania także podlegają dalszej kontroli od strony merytorycznej (w trakcie odbiorów, recenzje opracowań itp.).
Wypowiedź ta zdradza, że instytucje naukowe zainteresowane są jedynie wielkimi inwestycjami finansowanymi przez Państwo, mniejsze pozostawiając „tanim firmom archeologicznym”, chociaż mogłyby wykonywać i takie prace. Ale to właśnie małe firmy archeologiczne wypełniły lukę, której nie były w stanie wypełnić instytucje naukowe. Bo czy do początku lat 90-tych XX wieku zajmowano się nadzorami archeologicznymi? Poza tym świadczenie usług archeologicznych nie jest celem działalności instytucji naukowych. Dlatego też badania archeologiczne na autostradach najpierw usiłowano zakwalifikować do prac naukowych, a później prac badawczo-rozwojowych. Zresztą pozwolenie na objęcie podatkiem VAT nauk humanistycznych, w tym prac badawczo-rozwojowych w dziedzinie archeologii i historii, gdzie w 90 % korzysta się z zasobów ludzkich nie objętych podatkiem VAT, świadczy niestety o „zastoju” tego środowiska. Niesprawiedliwe jest także stwierdzenie, że firmy prywatne nie troszczą się o publikowanie i upowszechnianie wyników badań. Ale należałoby zadać sobie trud prześledzenia wydawnictw z poszczególnych regionów Polski. Oczywiście, nie opublikowano wyników wszystkich badań, ale czy uczyniły to instytucje naukowe?
Natomiast w pełni zgadzam się z prof. R. Schildem, który drogę wyjścia z obecnej sytuacji widzi „…we wzmocnieniu zarówno finansowym jak i osobowym oraz reorganizacji służb konserwatorskich.” (Katalog II Targów Konserwacji i Restauracji Zabytków oraz rewitalizacji miast, Zabytki 2006, 4-6 października, Warszawa). Wszyscy wiemy, że służby konserwatorskie borykają się z brakami kadrowymi, co wynika z ich niedofinansowania i wszyscy zgadzamy się, że tak nie powinno być. Niemniej istotną kwestią jest jednak reorganizacja tych służb, zwłaszcza w przypadkach, gdy rolę inspektora ds. archeologicznych pełni nie konkretna osoba zatrudniona w urzędzie konserwatorskim, ale jednostka typu np. muzealnego. Obecnie muzea biorą udział w obrocie gospodarczym i taka sytuacja powoduje, że mają kontrolę nad lokalnym rynkiem usług archeologicznych, co jest sprzeczne z zasadami konkurencyjności i gry wolnorynkowej. Nie trzeba także dodawać, że tego typu rozwiązania są przejawami starych rozwiązań, reliktami poprzedniego systemu.
Kwestie tu poruszane nie wyczerpują, a jedynie sygnalizują złożoność sytuacji w archeologii i środowisku archeologów. Nasze środowisko jest bardzo spolaryzowane, a każda grupa pilnuje własnych interesów, jednocześnie unikając dyskusji na podstawowe dla archeologii i archeologów tematy. Winę za obecny stan rzeczy ponoszą wszyscy archeolodzy: zatrudnieni w instytucjach naukowych, muzeach, zrzeszeni w stowarzyszeniach i prowadzący działalność archeologiczną. Niemniej sądzę, że najbardziej zawiodły tu autorytety: to oni powinni reagować na zmieniające się warunki „uprawiania zawodu archeologa”, prowokować dyskusję i ustalać standardy pracy archeologa (np. kodeks etyki archeologa). W związku z tym należałoby zastanowić się, czy nie wrócić do idei korporacji archeologicznej, ale prawdziwej korporacji, która miałaby na względzie przede wszystkim dobro archeologii oraz wpływ na ustawodawstwo w tej dziedzinie, a dobro archeologów przyszłoby wraz z nią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 22:45, 12 Lut 2007    Temat postu:

Cytat:
Troszeczkę zresztą inaczej interpretuje moje wystąpienie, ale to szczegół. Ponieważ tekst tego referatu ma być opublikowany i został już przeze mnie przesłany do KOBiDZ Dział Archeologii, a widzę, że dyskusja na ten temat nie milknie, postanowiłam "rzucić go Wam na pożarcie".


Bardzo mi miło tu Panią gościć, była to relacja z pamięci po kilku dniach.
Dziękuję za publikację tekstu wystąpienia, bardzo go tutaj brakowało. Smile

Jak dla mnie był to jeden z bardziej cennych referatów. Osobiście nawet mogę stwierdzić, że mamy niemal identyczne poglądy.
[link widoczny dla zalogowanych]

Ten referat to było takie mocne, bardzo potrzebne uderzenie na początek, a potem wszystko się rozpłynęło. Problemy archeologii były jakby tłem dla kwestii detektorystów. Wiele osób na sali nie było taką dyskusją zupełnie zainteresowanych.

Wątpliwości mam jedynie, co do „widma” zawodowej korporacji.

Zwłaszcza to, czy miałaby ona być bardziej zawodowa, czy „naukowa”.
Dla mnie kluczem do zawodowej reformy archeologii są.

1. Nadzór archeologiczny funkcjonujący na wzór nadzoru budowlanego (normy archeologiczne). Wraz z konsekwencjami zawodowymi w przypadku naruszania tych standardów.
2. Wdrażanie nowych standardów dokumentacji (np. ortofotografia – to także sposób na kontrolę jakości prac oraz weryfikację rzeczywistych układów stratygraficznych) – pakiet obowiązkowych badań interdyscyplinarnych (wysokie i obowiązkowe standardy dokumentacji pozwolą na zwiększenie rentowności badań, nikt nie będzie sugerował, że w procesie wyboru wykonawcy liczy się wyłącznie „najniższa cena badań”. Jak ktoś będzie chciał być tańszy to będzie musiał być sprawniejszy, jednym słowem lepiej zorganizowany oraz posiadać odpowiednie zaplecze techniczne.
3. Zmiana sposobu finansowania inwestorskich badań archeologicznych, np. wprowadzenie ubezpieczenia archeologicznego od robót ziemnych. Koszt badań archeologicznych musi wzrosnąć, tylko rentowność badań archeologicznych pozwoli na metodologiczny rozwój archeologii.


Dla państwowych „naukowych” jednostek archeologicznych, konkurowanie w takich realiach zawodowych z inwestującymi i dobrze zorganizowanymi prywatnymi firmami archeologicznymi może stanowić niewygodny układ. Reglamentacja gwarantuje dostatek bez potrzeby większego wysiłku także tego organizacyjno-metodologicznego.

Sądzę, że obecnie prywatne firmy archeologiczne stanowią (albo zaczynają stanowić) grupę zawodową najbardziej zainteresowaną wdrażaniem nowych tj. nowoczesnych standardów badawczych oraz jasnym określeniem standardów badawczych, także ich skuteczną egzekucją na drodze rzeczywistego nadzoru archeologicznego. To nowoczesne standardy stanowią gwarancję zysku i rozwoju.

Inwestowanie w nowoczesność obecnie jest irracjonalne – ekonomicznie nieopłacalne, takie postępowanie nie gwarantuje sukcesu w postaci wygranych przetargów – może być raczej powodem przegranej i plajty prywatnej firmy archeologicznej (to objaw choroby). Taki stan utrzymywała dawna OODA, po to, aby można było tłumaczyć konieczność reglamentacji lukratywnych badań archeologicznych, zwłaszcza autostradowych. Taka reforma w oczywisty sposób jest reformą prokonserwatorską – zwiększy naukową wartość badań archeologicznych – wszystkich badań. Prywatne firmy tym samym wkroczą na prywatny i zastrzeżony teren instytucji naukowych.

Prowadzę działalność gospodarczą opartą na wykorzystaniu nowoczesnych technologii, dostrzegam jak wielki strach (niekiedy wręcz wrogość) te techniki budzą u archeologów i muzealników. Twierdzenie, że prywatne firmy stanowią zagrożenie dla dziedzictwa kulturowego
[link widoczny dla zalogowanych] uważam za niedopuszczalne (żywcem z minionej epoki).

Serdecznie Panią pozdrawiam, gdyby nie Pani referat ta konferencja byłaby „płytka”. Interesujący był także referat mgr Piotra Szpanowskiego.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alina




Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Wto 1:37, 13 Lut 2007    Temat postu:

Witam!
Dzięki za linki, choć muszę powiedzieć, że lekcje odrabiam w miarę na bieżąco. Na nieszczęsny list Rady Naukowej OODA (w artykule jest cytat z prof. Schilda, co prawda nie z tego listu, ale sens ten sam) spuśćmy zasłonę milczenia. A Twój (mogę na Ty? I prosiłabym też do mnie!)artykuł znam, zresztą sprowokował mnie do włączenia się do dyskusji.
Wszystkie wymienione przez Ciebie postulaty zawodowej reformy archeologii to właśnie korporacjonizm.
Ja myślę o korporacji na wzór np. adwokackich, architektonicznych itp. I zawodowej, i naukowej. Przytaczasz przykłady z budownictwa, a oni także funkcjonują w izbach. I tam dba się o standarty prac budowlanych - inspektor nadzoru budowlanego może je zatrzymać, gdy nie spełniają odpowiednich norm. No i mówisz o ubezpieczeniach "od archeologii" (niezły pomysł, ale chyba nierealny do realizacji). I kto miałby to wprowadzać?
Zdaję sobie sprawę, że korporacjonizm jest obcy archeologom - mieliśmy tego próbkę, gdy izby archeologiczne usiłował wprowadzić prof. Czerniak. Wtedy byłąm zdeklarowaną przeciwniczką izby archeologicznej, głównie z powodu mocno wybitego problemu dostępu do zawodu: w zamian wprowadzono 12 miesięcy. (A propos, chyba na piramidionie toczyła się dyskusja, czy już kiedyś były takie ograniczenia? Otóż były: sama bodajże w 1995 lub 96 musiałąm udowadniać 24 miesiące praktyki - tyle, że wtedy zaliczano wszystkie prace (nadzory, badania, sondaże, powierzchniówki, nawet plany warstwicowe), ale wliczano w to także praktyki na studiach!)
Natomiast jestem spokojna, że za szybko do tego nie dojdzie. Z różnych powodów.
Wszystkie Twoje uwagi na temat wprowadzania nowoczesnych standartów, nieopłacalności itp. prowadzą do prostego pytania: kto to zrobi? GKZ, KOBiDZ Dział Archeologii, a może WKZ?
Na razie tyle
Pozdrawiam
Alina
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> Prawo archeologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin