Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niemcy chcą swoje dzieła sztuki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> muzealnictwo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 12:30, 28 Lip 2007    Temat postu: Niemcy chcą swoje dzieła sztuki

[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Berlin
Niemcy chcą swoje dzieła sztuki
28.07.2007 10:48


Niemiecki rząd nie zamierza rezygnować ze starań w sprawie zwrotu przez Polskę niemieckich dóbr kultury, pozostających w dyspozycji naszego kraju. Informuje o tym największy niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Gazeta cytuje anonimowego przedstawiciela gabinetu Angeli Merkel. Powiedział on, że Niemcy pozostawione na terenach utraconych po Drugiej Wojnie Światowej dzieła sztuki traktują jako swoją własność, która w Polsce znajduje się wbrew prawu. Powołuje się przy tym na Konwencję Haską z 1907 r. zabraniającą grabieży dóbr kultury.
Jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w polskich rękach nadal znajdują się liczne dzieła sztuki i dokumenty, zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej, manuskrypty Goethego, Mozarta czy Beethovena. Frankfurcki dziennik przytacza wypowiedź Wojciecha Kowalskiego, polskiego negocjatora, odpowiadającego za rozmowy na temat zwrotu dóbr kultury. Tłumaczy on, że obiekty te nie znalazły się w Polsce na skutek rabunku. Polacy zastali je na ziemiach zachodnich, przyznanych po Drugiej Wojnie Światowej przez aliantów.
Poza tym, jak dodaje Kowalski, obustronny zwrot dzieł sztuki nie jest możliwy, ponieważ Niemcy nie tylko je rabowali, ale też świadomie niszczyli. Dlatego Polska nie otrzymałaby prawie nic, oddając Niemcom bezcenne przedmioty i obiekty.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” po raz kolejny w ostatnich dniach pisze o tym problemie. Kilka dni temu dziennik zarzucił stronie polskiej, że od dwóch lat torpeduje rozmowy na temat zwrotu dóbr kultury.


Zastanawia mnie jaki status prawny posiadają zabytki archeologiczne w polskich muzeach pochodzące z przedwojennych badań niemieckich. Czy to, że pochodzą ze stanowisk z terenu dzisiejszej Polski ma jakieś znaczenie?

Rosja, która wywiozła z Niemiec całą masę zabytków traktowało to jako formę rekompensaty wojennej, my musimy oddawać ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shira




Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.

PostWysłany: Wto 10:30, 31 Lip 2007    Temat postu:

W odpowiedzi na żądania Niemców wypowiedział się nasz premier:


Cytat:
Premier Jarosław Kaczyński powiedział we wtorek w radiowych "Sygnałach Dnia", że jeśli Niemcy chcą zwrotu dóbr kultury, które po wojnie znalazły się w Polsce, to powinni zwrócić dzieła sztuki, zrabowane w naszym kraju.
W ten sposób szef rządu odniósł się do artykułu niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung", który napisał m.in. że Polska nie chce rozmawiać o zwrocie zbiorów Biblioteki Pruskiej. Zbiory te, wywiezione w czasie wojny z Niemiec, znalazły się po 1945 roku na terytorium Polski.

- Jeśli Niemcy chcą zwrotu dzieł sztuki, tzw. berlinkę, chcą tego, co przez przypadek znalazło się w naszych rękach, to niech nam zwrócą te dzieła sztuki, które zostały zrabowane i zniszczone. W przeciwnym przypadku jest to przejaw nowego, bardzo niebezpiecznego typu świadomości niemieckiej - powiedział premier. Szef rządu prosi polityków niemieckich, aby nie zajmowali się polsko-niemieckimi rozliczeniami i zaznaczył, że sądy, wydając wyroki w tych sprawach, powinny kierować się głównie interesem państwa.


[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 11:42, 31 Lip 2007    Temat postu:

Podczas wojny, Niemcy na terenach okupowanych prowadziły badania archeologiczne ich celem było pozyskanie dowodów na germański rodowód tych ziem - ciekawe jak wg władz niemieckich powinny być traktowane zabytki pochodzące z tych badań archeologicznych?

Zapewne wiele z nich nadal znajduje się w niemiecki muzeach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 12:55, 31 Lip 2007    Temat postu:

Przykład Muzeum w Koszlinie

Na stronie Muzeum w artykule Historia zbiorów archeologicznych w Koszalinie
[link widoczny dla zalogowanych]

czytamy:

Cytat:
Ze zbiorów przedwojennych zachowało się do dzisiaj 80 zabytków, głównie naczyń kultur łużyckiej i pomorskiej oraz skarb brązowy z Kościernicy.


Czyli do oddania Niemcom?

Inny przykład z Lęborka

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
W 1925 roku w budynku Starostwa Powiatowego urządzono stałą ekspozycję przygotowaną przez Edwarda Stielowa dyrektora Powiatowego Urzędu Opieki Społecznej i pełniącego społeczną funkcję kierownika zbiorów. Ekspozycja miała charakter prehistoryczny a przy organizacji jej brał udział archeolog doc dr Helmut Agde mieszkający w Lęborku i wykładający w Wyższej Szkole dla Nauczycieli.

Terenem działania muzeum był powiat lęborski. Katalog zbiorów pod koniec lat 30. XX wieku liczył 1600 pozycji. W skład zbiorów wchodziły również eksponaty rzeźby gotyckiej, uzbrojenie oraz tzw. kącik obrzędów ludowych pomorskich.

W okresie wojny zbiory znajdowały się w pomieszczeniach starostwa pod opieką Edwarda Stielowa, społecznika, dotychczasowego kierownika muzeum.

Wkroczenie wojsk radzieckich do miasta spowodowało częściowe ich zniszczenie i rozproszenie, gdy w starostwie zorganizowano w końcowym okresie wojny szpital polowy. Wiele zabytków znalazła się na śmietnisku w ogrodzie starostwa, część z nich zdobiła pokoje biurowe urzędników, wiele już w czasie wojny wywieziono do Niemiec bądź uległy rozproszeniu po okolicznych majątkach ziemskich i szkołach.

W okresie od lipca 1945 do sierpnia 1948 roku funkcję powiatowego referenta kultury i sztuki przy pełnomocniku RP w Lęborku pełnił Józef Mularczyk, w tym okresie pełnił on również społeczną funkcję opiekuna zabytków muzealnych z ramienia Ministerstwa Kultury i Sztuki w Warszawie. Józef Mularczyk wraz przedwojennym kierownikiem muzeum Edwardem Stielowem pracowali nad zebraniem resztek po przedwojennych zbiorach. Ogromny wkład w poszukiwanie miejsc przechowywania zabytków położył wymieniony Edward Stielow.

W 1946 roku zbiory udostępniono częściowo do zwiedzania w kamienicy mieszczańskiej przy ul. Młynarskiej 14/15 gdzie zajęły 4 sale II piętra.

Po wojnie zbiorami lęborskimi interesowały się liczne ośrodki naukowe (Gdańsk, Poznań, Warszawa) w celu pozyskania ich do swoich zbiorów, co w oczywisty sposób zubożyłoby zbiory lokalne lub zaważyłoby w ogóle na jej istnieniu. Pod koniec lat 40. zapadła decyzja o ich przeniesieniu do Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Protesty Józefa Mularczyka spowodowały, że decyzję cofnięto i zabytki pozostały w Lęborku.


Te dwa przypadkowo znalezione w sieci przykłady w dość dobry sposób powinny uświadomić o jaką skalę zwrotów może chodzić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 13:02, 13 Sie 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Berlin, Berlinka i bierna Warszawa
Włodzimierz Kalicki 2007-08-11, ostatnia aktualizacja 2007-08-10 19:01

Ani prezydenta, ani MSZ nie było stać na żaden projekt w fundamentalnej kwestii: jak podarować Berlinowi dobra kultury, które po wojnie znalazły się w polskich zbiorach, a zarazem uzyskać zadośćuczynienie za nasze dobra zagrabione przez III Rzeszę

Przed dwoma tygodniami niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" upomniał się o Berlinkę - zbiór arcydzieł z Biblioteki Pruskiej w Berlinie znajdujący się dziś w krakowskiej Bibliotece Jagiellońskiej - oraz o zabytkowe samoloty ze zbiorów Hermanna Göringa, dziś wchodzące w skład kolekcji Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Prof. Tono Eitel, niemiecki negocjator z Polską ds. sztuki przemieszczonej, stwierdził w wywiadzie dla "Gazety", że Niemcy słusznie określają Berlinkę i inne niemieckie dobra kultury przejęte po wojnie przez Polskę jako "łup", i zażądał ich bezwarunkowego zwrotu. Odmówił przy tym Polsce prawa do uzyskania od Niemiec zadośćuczynienia za dzieła sztuki zniszczone i zrabowane przez III Rzeszę.

Berlinka ma dla Niemiec znaczenie symboliczne i prestiżowe. W Bibliotece Jagiellońskiej znajduje się ponad 9 tys. listów i pism odręcznych osobistości ważnych dla niemieckiej i światowej kultury i nauki. Są wśród nich rękopisy muzyczne Bacha, Haydna, Mozarta, Beethovena, Mendelssohna, Schuberta, Brahmsa i Paganiniego. A także rękopis niemieckiego hymnu narodowego pióra Hoffmanna von Fallerslebena.

Pod koniec wojny w obawie przed bombardowaniami Niemcy wywieźli z Berlina na Dolny Śląsk 505 skrzyń ze skarbami Pruskiej Biblioteki Państwowej. Po wojnie niemal wszystkie skrzynie zostały odnalezione przez polskie władze w klasztorze w Krzeszowie. Przewieziono je do Krakowa, a ich zawartość włączono z czasem do zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej.

W podobny sposób trafiły do Krakowa samoloty z berlińskiej kolekcji Deutsche Luftfahrt Sammlung stworzonej w latach 30. jako własność Hermanna Göringa. Znalazły się w niej najstarsze aparaty latające z pionierskich czasów lotnictwa. Po 1939 r. do kolekcji włączano sukcesywnie maszyny pochwycone w kolejnych krajach podbijanych przez III Rzeszę. Jesienią 1943 r. po ciężkim bombardowaniu Berlina, w trakcie którego część kolekcji została zniszczona, najlepiej zachowane maszyny i pewną liczbę silników lotniczych przewieziono i ukryto w Kuźnicy Czarnkowskiej w rejonie Piły - na terenie znajdującym się w granicach przedwojennej Polski. Tam zostały odnalezione po wojnie i ostatecznie w 1963 r. trafiły do zbiorów nowo utworzonego krakowskiego Muzeum Lotnictwa.

Krakowska część byłego zbioru Göringa mogłaby być ozdobą każdego muzeum lotnictwa na świecie. Gwiazdą pierwszej wielkości jest w niej niewątpliwie francuski Levasseur Antoinette z 1909 r. - pierwszy na świecie jednopłatowiec, który odbył lot po zamkniętym kręgu i zdolny był do przewożenia pasażera. Dla nas szczególne znaczenie mają dwa egzemplarze samolotów polskich - jedyne, jakie dotrwały do naszych czasów. Cenny jest zwłaszcza myśliwiec PZL P-11c, który należał do 121. eskadry Armii Kraków. W kampanii wrześniowej musiał toczyć walki powietrzne, bowiem na skrzydłach ma liczne przestrzeliny.

Zacznijmy od Berlinki

Od pierwszych lat po wojnie władze PRL, a potem RP stały niezmiennie na stanowisku, że Berlinka i samoloty zostały przejęte na terenie Polski jako porzucone mienie państwa niemieckiego i bezapelacyjnie stanowią własność państwa polskiego. Natomiast strona niemiecka od lat 80. nie ustawała w wysiłkach, by obie te kolekcje przenieść do Berlina.

Przez kilka lat berlińskie Muzeum Komunikacji i Techniki próbowało przejąć zaniedbane, nieremontowane maszyny. W końcu podpisało umowę o współpracy z ówczesną dyrekcją muzeum krakowskiego. Przewidywała ona, że 24 samoloty z kolekcji Göringa będą przewożone parami do Berlina i tam fachowo remontowane. Po remoncie do Krakowa miał wracać tylko jeden samolot z każdej pary - drugi miał pozostać jako "stały depozyt" w muzeum berlińskim.

Jesienią 1987 r. do Berlina pojechała pierwsza para samolotów. Do Krakowa powrócił niemiecki Albatross L 30 z 1919 r., wyremontowany kiepsko, z błędami w sztuce konserwatorskiej. Ofiarą umowy padł jeden z najcenniejszych krakowskich eksponatów, aparat latający Jeannin Stahltaube z pionierskiej epoki lotnictwa. Armia niemiecka używała tych samolotów w pierwszych miesiącach I wojny światowej jako maszyn rozpoznawczych.

Utrata Stahltaube wywołała skandal. Umowa została zerwana. Pozostałe samoloty doskonale wyremontowano w kraju. Wyeksponowano je w nowym hangarze krakowskiego muzeum oddanym do użytku w 1993 r.

Aż do końca lat 70. władze PRL utrzymywały w tajemnicy fakt, że zbiór Pruskiej Biblioteki Państwowej znajduje się w magazynach Biblioteki Jagiellońskiej. Dopóki jednak istniała NRD, Bonn nie zgłaszało roszczeń do Berlinki. Gdyby bowiem władze polskie zdecydowały się przekazać ją do Berlina, trafiłaby do NRD - i to nie tylko z powodu ideologicznego powinowactwa reżimu Honeckera. Historyczna siedziba biblioteki znajdowała się w Berlinie wschodnim.

W lutym 1992 r., wkrótce po zjednoczeniu Niemiec, rozpoczęto rozmowy o dobrach kultury przemieszczonych wskutek wojny. Na starcie niemieccy negocjatorzy powołali się na art. 28 punkt 3 świeżo podpisanego traktatu polsko-niemieckiego, który stanowił, że kwestie sporne w sprawach archiwaliów i dóbr kultury obie strony będą rozwiązywać, poczynając od konkretnych przypadków. Zacznijmy zatem od kwestii zwrotu Berlinki - zażądali niemieccy dyplomaci. Dali przy tym do zrozumienia, że dalszy postęp w negocjacjach uzależniają od zwrotu Berlinki. W ten sposób zapis traktatu, który w intencji strony polskiej miał ułatwić negocjacje, strona niemiecka potraktowała jako kruczek prawny pozwalający wydobyć Berlinkę z Polski bez zaciągania jakichkolwiek zobowiązań.

Polski negocjator prof. Wojciech Kowalski oprotestował takie stawianie sprawy. Pod naszym naciskiem strona niemiecka zwróciła wówczas Polsce cenne zbiory zrabowane przez hitlerowców z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie i dawnego Muzeum Wielkopolskiego w Poznaniu. Do Polski wróciły złote ozdoby z epoki brązu wykopane na terenie byłego województwa kaliskiego, inkrustowany złotem czekan z VI wieku pochodzący z Gorszewic w Poznańskiem oraz kolekcja ponad 1,7 tys. srebrnych i złotych monet.

Od tej pory strona niemiecka powtarza, że pierwszym przypadkiem, od którego rozpoczęto zwrot, są zbiory archeologiczne oddane Polsce. Przypadkiem drugim miałoby być przekazanie Berlinki do Berlina. Każda runda rozmów zaczynała się od ponowienia przez Niemców żądania zwrotu Berlinki. Warszawa nigdy nie zgadzała się na takie stawianie sprawy - i rokowania utknęły w impasie.

Strona niemiecka bowiem zawsze stanowczo odrzucała możliwość podjęcia rozmów na temat zadośćuczynienia za ogromne straty zadane kulturze polskiej przez III Rzeszę.

Próżny gest

Od 1992 r. Warszawa dawała do zrozumienia, że skoro Berlin nie chce rozmawiać o jakiejkolwiek rekompensacie za straty wojenne i nie zamierza zwracać zrabowanych dzieł wciąż jeszcze znajdujących się w niemieckich zbiorach publicznych (choćby pontyfikał płocki w zbiorach monachijskiej Bayerische Staatsbibliothek), nie będzie także żadnych rozmów na temat Berlinki ani samolotów.

Wiosną 1997 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski podczas nieoficjalnej wizyty w Niemczech dyskutował o Berlince z przewodniczącym komisji spraw zagranicznych Bundestagu prof. Karlem-Heinzem Hornhuesem i ministrem spraw zagranicznych Klausem Kinkelem. W grudniu 1998 r. Kwaśniewski udzielił wywiadu berlińskiemu dziennikowi "Der Tagesspiegel". Zasugerował, że Berlinka mogłaby powrócić do Berlina już w roku 2000, podczas uroczystości tysiąclecia gnieźnieńskiego spotkania cesarza Ottona III z Bolesławem Chrobrym - pod warunkiem jednak, że zostanie wynegocjowane takie rozwiązanie, które "zapewni, że nikt nie poczuje się rozebrany do koszuli".

Ta czytelna próba powiązania przyszłości Berlinki ze sprawą odszkodowania Niemiec za straty kultury spaliła na panewce. W Polsce pomysł ów oprotestowały prasa i część środowiska naukowego, które zajęło stanowisko "fundamentalistyczne" - Niemcy mają za zniszczenia zapłacić, a Berlinki i tak nie oddamy.

Berlin w ogóle nie podjął tej inicjatywy.

Ostatnią próbę skłonienia Niemiec do poważnej dyskusji podjął premier Jerzy Buzek. W grudniu 2000 r. nieoczekiwanie przekazał w darze kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi najstarsze wydanie Biblii z 1522 r. w tłumaczeniu Marcina Lutra pochodzące z kolekcji Berlinki w Krakowie. Decyzja o jej wręczeniu podjęta została w ostatniej chwili, już w trakcie trwania wizyty kanclerza, a Biblię dostarczył z Krakowa pędzący na sygnale radiowóz policyjny. Ten jednostronny dar miał w intencji premiera otworzyć drogę do spektakularnego uregulowania zarówno kwestii Berlinki, jak i strat wojennych kultury polskiej. Niestety, Schröder Biblię wziął i do niczego się nie zobowiązał. Polski gest zawisł w próżni. Gdy wiosną 1977 r. Edward Gierek wręczył Erichowi Honeckerowi fragmenty rękopisów IX Symfonii Beethovena, "Czarodziejskiego fletu" Mozarta i II Sonaty A-dur Bacha z kolekcji Berlinki jako "dar narodu polskiego dla narodu NRD", obdarowany odwdzięczył się przynajmniej portretem Jana III Sobieskiego.

Siła skandalu

Strona niemiecka nie zasypiała gruszek w popiele. Jej strategia obliczona była jednak nie na podjęcie merytorycznych rozmów o całościowym, dwustronnym uregulowaniu kwestii dóbr kultury, ale na wywieranie nacisku na stronę polską w nadziei, że Warszawa wykona jakiś nieostrożny ruch, który osłabi jej pozycje prawne w sporze o Berlinkę i kolekcję Göringa.

W 1997 r. uroczyste rozpoczęcie Festiwalu Beethovenowskiego w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie połączono z ekspozycją rękopisu VIII Symfonii. Karty arcydzieła spotkały się po raz pierwszy od II wojny światowej - część należącą do Berlinki wydobyto na tę okazję z magazynów Biblioteki Jagiellońskiej, reszta dojechała z Berlina. Był to pierwszy publiczny pokaz dzieła z kolekcji Berlinki.

Uroczystość zakończyła się skandalem. Konsul RFN w oficjalnym zagajeniu zażądał, by Berlinka wróciła do Berlina. Poparł go dyrektor berlińskiej Biblioteki Państwowej. Dywagacje niemieckich gości musiał przerwać rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Kolejny spór wywołała niemiecka prasa. W 2001 r. "Der Spiegel" poinformował, że strona niemiecka oczekuje zwrotu samolotów z kolekcji Göringa. Napisał też, iż polski negocjator prof. Wojciech Kowalski nazywany jest w niemieckim ministerstwie spraw wewnętrznych "twardogłowym", gdyż nieustępliwie broni polskiego stanowiska w rozmowach.

W artykule "FAZ" sprzed dwóch tygodni i w wypowiedziach niemieckiego negocjatora prof. Tono Eitela prócz starego argumentu, że miejsce skarbów kulturowego dziedzictwa Niemców jest Berlinie, pojawiły się też akcenty nowe, niepokojące. Eitel nie widzi nic niestosownego w nazywaniu Berlinki i kolekcji Göringa "łupem". Tym samym zaciera różnicę między grabieżcą i jego ofiarą - III Rzesza rabowała i paliła polskie dobra kultury, ale i Polska ma swoje "łupy wojenne", Polska zatem także ma swój udział, choćby i symboliczny, w niecnych praktykach czasu wojny. Jak w starym dowcipie o komunistycznym Radiu Erewan: człowiek, któremu ukradziono zegarek, to w istocie człowiek zamieszany w sprawę kradzieży zegarka. A skoro tak, skoro wszyscy mamy swoje "łupy", skoro wszyscy jesteśmy w tę sprawę nieładnie zamieszani, nie pozostaje nic innego, jak oddać drugiej stronie to, co niegdyś było jej własnością. Eitel sugeruje nawet, że przetrzymywanie Berlinki w zbiorach UJ jest wkroczeniem na drogę wytyczoną przez III Rzeszę.

Jest to wyraźny refleks nowego podejścia części niemieckich elit i opinii publicznej do kwestii winy i rozliczeń wojennych. Przekonanie, że za winy ojców i dziadów nie sposób pokutować w nieskończoność i że czas pokuty właśnie odszedł w przeszłość, zdaniem prof. Eitela uprawnia do odrzucania hurtem argumentów Polski. Nie ma dla niego znaczenia fakt, że 1953 r. Warszawa zrzekła się reparacji pod dyktando Rosji. W sporach o zamknięcie wojennych rachunków wedle niego istotna jest jedynie prawna kazuistyka, a nie ocena moralna to, że Niemcy puściły z dymem lub wywiozły poważną część naszego dziedzictwa kulturowego i nigdy nie zgadzały się na choćby symboliczne wyrównanie tych szkód.

Eitel stanowczo opowiada się przeciwko - jak to nazywa - "wykupowi niemieckich dóbr kultury". Innymi słowy, wyklucza negocjacje na temat zadośćuczynienia za zniszczone i zaginione dzieła z polskich zbiorów. Werbalnie ubolewa nad zniszczeniami spowodowanymi przez III Rzeszę, w praktyce zaś całkowicie je ignoruje. Nie on jeden zajmuje takie stanowisko - od wielu lat dla niemieckiej ekipy negocjacyjnej problem sztuki zagrabionej zaczyna się dopiero w maju 1945 r.

W wypowiedziach Eitela wyraźnie widać chęć izolowania Polski, uczynienia z niej symbolicznej czarnej owcy. Chwali Ukrainę za to, że oddaje dzieła sztuki wywiezione w 1945 r. przez Armię Czerwoną. Chwali też państwa kaukaskie i azjatyckie. Dyplomatycznie milczy o rozmowach Niemiec z Francją.

Fikcja polityki historycznej

Dziś inicjatywa w sporze o wojenne straty kultury jest po stronie niemieckiej. A przecież w chwili, gdy PiS obejmował władzę, można było spodziewać się stanowczej polityki i nowych inicjatyw strony polskiej.

Przed trzema laty to przecież prezydent Warszawy Lech Kaczyński w odpowiedzi na roszczenia majątkowe Powiernictwa Pruskiego zainicjował akcję liczenia strat wojennych stolicy. Po wyborach to PiS proklamował prowadzenie aktywnej polityki historycznej.

Niestety, sławetna polityka historyczna jest jedynie instrumentem doraźnie rozumianej polityki wewnętrznej. Tam, gdzie była rzeczywiście potrzebna - na arenie międzynarodowej - okazała się humbugiem. Ani Pałacu Prezydenckiego, ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie było stać na żaden projekt czy nową ideę w fundamentalnej kwestii strat polskiego dziedzictwa kulturowego. W ciągu ostatnich dwóch lat nie zorganizowaliśmy nawet kolejnej rundy negocjacji poświęconych tej sprawie, co Niemcy skwapliwie nam wypominają.

Minister Anna Fotyga nie zauważyła, że międzynarodowa atmosfera wokół tej trudnej kwestii się zmienia. Po okresie tzw. przebudzenia pamięci sprzed kilku lat - kiedy to pod naciskiem światowej opinii publicznej skutecznie uregulowano sprawy pożydowskich depozytów w bankach szwajcarskich czy odszkodowań za pracę przymusową - wyraźnie nasila się tendencja do nowego stylu traktowania problemu zagrabionych dzieł sztuki. Opinia publiczna i instytucje międzynarodowe coraz życzliwiej odnoszą się do postulatów zwrotu zrabowanych dóbr kultury. Co więcej, niektóre poważne muzea posiadające skarby wywiezione z innych krajów coraz wyraźniej uginają się pod tą presją i deklarują chęć współpracy. Nie ma to na razie znaczenia prawnego, ale historia uczy, że nacisk opinii publicznej potrafi zmienić wiele.

Tymczasem Polska ustawiana jest przez stronę niemiecką w pozycji kraju, który jako jedyny w ramach wspólnoty europejskiej i zachodniej (bo przecież Rosja to co innego...) odmawia zwrotu dóbr kultury zagarniętych w zamęcie wojennym. Pomijany jest przy tym fakt, że to Niemcy zaatakowały Polskę w 1939 r., że to one zrabowały i wywiozły z Polski co najmniej pół miliona dzieł sztuki. I że znakomitej większości tych dzieł do dziś nie odzyskaliśmy. Naiwnością byłoby oczekiwanie, że Niemcy kiedykolwiek zrezygnują z żądań wydania Berlinki. Chowanie głowy w piasek i intelektualna nieporadność rządu w sprawie utraconego dziedzictwa kulturowego mogą mieć poważne konsekwencje.

Ucieczka do Europy

Nie możemy zrezygnować z żądań, by Niemcy zadośćuczynili za straty zadane kulturze polskiej, gdyż byłoby to sprzeczne z naszą racją stanu. Z drugiej strony trwanie w milczeniu i traktowanie obu poniemieckich kolekcji jako swoistych zakładników w sporze z Berlinem nie prowadzi do niczego dobrego. Milcząc i jedynie odpowiadając z irytacją na niemieckie zarzuty, dobrowolnie skazujemy się na rolę "zamieszanego w sprawę kradzieży zegarka".

Potrzebne są nowe idee, przejęcie inicjatywy przez polską dyplomację.

Przed dziesięciu laty w Warszawie nieformalnie dyskutowano pomysł powołania wspólnej polsko-niemieckiej fundacji, która za niemieckie środki kupowałaby na rynkach światowych polonica do naszych zbiorów oraz finansowała poszukiwania dzieł zrabowanych podczas wojny. W zamian Berlinka trafiłaby do Berlina jako polski dar. Pomysł ten upadł, gdyż Berlin nie chciał nawet słyszeć o finansowaniu fundacji na tak wielką skalę, o jakiej napomykano w Warszawie.


Dużo ciekawszy był projekt grupy polskich i niemieckich intelektualistów Kopernik, która w 2000 r. proponowała rozwiązanie radykalne - dopuszczenie Polski jako współudziałowca do Fundacji Pruskie Dziedzictwo Kultury (która formalnie domaga się zwrotu Berlinki do swych zbiorów). Gdyby to okazało się niemożliwe, grupa Kopernik proponowała powołanie fundacji środkowoeuropejskiego dziedzictwa kultury, do której Niemcy wniosłyby swą Fundację Pruskie Dziedzictwo Kultury. Wianem Polski i innych krajów środkowej Europy miały być dzieła sztuki najwyższej rangi (w przypadku Polski - także Berlinka). W myśl tej koncepcji część arcydzieł Berlinki pozostałaby w Krakowie, reszta zaś wróciłaby do Berlina, ale całość prawnie stałaby się własnością międzynarodowej fundacji. Niemcy zaś bez żadnych warunków miały zwrócić wszystkie zagrabione dzieła ze swych zbiorów publicznych.

Ten pomysł miał zwolenników po obu stronach Odry, w końcu jednak poszedł w niepamięć. Nie był wolny od wad - nie rozwiązywał choćby kwestii zadośćuczynienia za dzieła zniszczone i zaginione. Pokazywał jednak koncept, w którym niewątpliwie tkwi wielki potencjał: skonstruowanie fundacji (zasilonej przez Niemcy), która finansowałaby zakupy dla polskich zbiorów poszkodowanych w czasie wojny, a także wspólne polsko-niemieckie inicjatywy kulturalne i opiekę nad pamiątkami kultury niemieckiej na ziemiach polskich. Pod tym warunkiem stałoby się możliwe podarowanie przez Polskę obiektów z Berlinki lub kolekcji Göringa albo tej nowej fundacji, albo Berlinowi.

Taka inicjatywa jest konieczna, by sprawy dóbr kultury przestały dzielić Niemcy i Polskę. Ale wyjść może tylko z Warszawy.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 8:39, 17 Wrz 2007    Temat postu:

W sobotnim wydaniu Rzeczpospolitej ukazał się obszerny art na ten temat.

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
POLSKA - NIEMCY
Pomysł na zamknięcie sporu o dzieła sztuki

Czy Berlin jest gotowy ustąpić w sporze o zwrot niemieckich dóbr kultury, które po drugiej wojnie światowej zostały na ziemiach przyznanych Polsce? Sygnał w tej sprawie wysłała podczas wizyty w Warszawie wiceprzewodnicząca frakcji parlamentarnej SPD Angelika Schwall-Düren

- Przyznaję otwarcie, że rozmowy z Polską na temat dóbr kultury były niefortunne i bardzo szkodliwe dla naszych stosunków - powiedziała Angelika Schwall-Düren podczas warszawskiej debaty "Polska i Niemcy w Europie -partnerzy w UE".
Zaproponowała kompromisowe rozwiązanie: "dobra kultury, które w przeszłości należały do jakiegoś państwa europejskiego, staną się dostępne dla wszystkich, pozostając równocześnie tam, gdzie są teraz".
Pani Schwall-Düren co prawda zaznaczyła, że nie jest to stanowisko MSZ, ale eksperci podkreślają, że te słowa "na pewno nie zostały wypowiedziane przypadkiem", a niemiecka dyplomacja kontrolowana jest właśnie przez SPD. Zresztą, jak stwierdziła sama Schwall-Düren, "w naszym MSZ nikt nie jest zadowolony z tego, co się działo w tej sprawie w ostatnich tygodniach".
Berlin nie chce komentować wypowiedzi deputowanej SPD. -W całej sprawie nie pojawiło się nic nowego -powiedział "Rz" rzecznik niemieckiego MSZ Hubert Jäger. Polscy dyplomaci podkreślają zaś, że nie był to pierwszy sygnał w tej sprawie, jaki dotarł do Warszawy.
- Cieszymy się, że Berlin łagodzi swoje stanowisko. Pomysł pani Schwall-Düren nie jest jednak idealny. Dotyczy on bowiem obu krajów i oznacza, że również polskie dzieła sztuki, zrabowane przez Niemców i do tej pory nieoddane, nie zostałyby zwrócone - powiedział "Rz" polski dyplomata.
Brakowało inicjatywy Berlina
Angelika Schwall-Düren w rozmowie z "Rz" nie chciała komentować złożonej dzień wcześniej propozycji. Powiedziała jedynie, że osoby prywatne powinni mieć nadal prawo do swoich dzieł sztuki. - Strona niemiecka popełniła w sprawie dóbr kultury błąd. Faktem jest, że w ostatnich dwu latach nie było żadnych rozmów na ten temat, ale w tym czasie niemiecki rząd też nie wystąpił z żadną inicjatywą - stwierdziła.
"Frankfurter Allgemeine Zei-tung", powołując się na pełnomocnika niemieckiego rządu ds. dóbr kultury, napisał kilka tygodni temu, że znajdujące się w Polsce niemieckie dzieła sztuki są ostatnimi jeńcami II wojny światowej. Uznał je za "łupy wojenne" i wezwał rząd, aby domagał się ich zwrotu. Wywołało to gwałtowną reakcję w Polsce.
- Wpisaliśmy właśnie tę sprawę do porządku dziennego styczniowego posiedzenia Komisji Kultury Bundestagu - zapewnia posłanka Lukrezia Jochimsen z postkomunistycznej Partii Lewicy. Jest przekonana, że spór o niemieckie dzieła sztuki w Polsce powinien zostać rozstrzygnięty raz na zawsze przez rezygnację Niemiec z żądań ich zwrotu. - Obawiam się jednak, że jestem w mniejszości, proponując takie rozwiązanie -przyznaje Jochimsen.
O sporze rozmawiał w piątek prezydent Lech Kaczyński z Norbertem Lammertem (CDU), przewodniczącym Bundestagu, podczas spotkania w Krakowie. Powiedział, że w sprawie dóbr kultury, które przez działania wojenne "zmieniły miejsce pobytu", potrzeba "nowego początku". -Takie nowe otwarcie jest możliwe - deklarował Lammert.
Prezydent unika Pötteringa
Podczas konferencji nie doszło do spotkania Lecha Kaczyńskiego z obecnym w Krakowie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Hansem-Gertem Pötteringiem. Wcześniej zapowiadano panel, na którym obaj politycy mieli przedstawić swoje wystąpienia.
Prezydent przyjechał jednak wcześniej, wygłosił przemówienie, spotkał się z Lammertem i wyjechał do Warszawy. Jak powiedział "Rz" wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal, prezydent miał później spotkanie w premierem Portugalii. W kuluarach konferencji spekulowano jednak, że doszło do"dyplomatycznego uniku".
-Premier Kaczyński na konwencji PiS ostro skrytykował Pötteringa za udział w zjeździe niemieckich ziomkostw. Właśnie to sprawiło, że prezydent nie chciał obok niego wystąpić -komentował eurodeputowany Bogusław Sonik (PO).
PIOTR JENDROSZCZYK z Berlina PIOTR ZYCHOWICZ, JERZY SADECKI

Opinie specjalnie dla "Rz"
Wojciech Kowalski pełnomocnik polskiego MSZ ds. dóbr kultury
Warszawskie wystąpienie pani Angeliki Schwall-Düren z SPD to na pewno dobry znak. Cieszymy się bardzo, że cała medialna burza, całe polityczne zamieszanie, które wybuchło ostatnio w sprawie niemieckich dóbr kultury - jakie przejęliśmy na ziemiach zachodnich po II wojnie światowej - nieoczekiwanie przyniosło pozytywne efekty. To bardzo dobrze, że trwająca od pewnego czasu dyskusja skłoniła naszych niemieckich partnerów do refleksji i głębszej analizy tego problemu. To dobrze, że nie słyszymy już stwierdzeń w stylu: "Polacy zrabowali nam nasze dobra kultury i muszą je natychmiast oddać". Miejmy nadzieję, że jeśli teraz będziemy z naszymi partnerami na ten temat rozmawiać, uda nam się rozwiązać problem dzieł sztuki w duchu wzajemnego zrozumienia i dialogu. not. p.z.

Bronisław Komorowski wicemarszałek Sejmu z ramienia Platformy Obywatelskiej
Słowa pani Schwall-Düren odbieram z niezwykłą satysfakcją. Mam bowiem wrażenie, że jej wystąpienie to w dużej mierze skutek naszej rozmowy, w której tłumaczyłem jej, że jednostronne żądania wysuwane przez Niemcy w takiej sprawie odbierane są w Polsce niezwykle negatywnie. Jej propozycja jest dobra. To oczywiste, że w integrującej się Europie każdy powinien mieć dostęp do dóbr kultury. Nie ma też w tym nic złego, że niemieckie dzieła sztuki będą rekompensatą za gigantyczne szkody, jakie poniosła nasza kultura podczas wywołanej przez Niemców wojny. Wystąpienie pani Schwall-Düren pokazuje, że możemy w rozsądny sposób rozwiązywać nasze spory z Niemcami. Że w Niemczech jest wielu ludzi, z którymi można się porozumieć, co powinno zostać wykorzystane przez mądrą polską politykę zagraniczną. not. p.z.

Kai Olaf Lang niemiecka fundacja Nauka i Polityka
Cały spór o dobra kultury należy rozpatrywać w kontekście nawrotu tematyki historycznej w relacjach polsko-niemieckich. Nie grozi to jednak przekształceniem w otwarty konflikt, jak to ma miejsce w wypadku projektu Centrum przeciwko Wypędzeniom. Trzeba znaleźć jakiś kompromis. Dla strony niemieckiej jest ważne, aby Niemcy nie mieli poczucia bezpowrotnej utraty znajdujących się w Polsce dóbr kultury. Pragną mieć świadomość, że niezależnie od ich formalnego statusu czy miejsca, w którym się znajdują, pozostaną częścią niemieckiego dziedzictwa kulturowego. Jednym z pomysłów mogłoby być utworzenie wspólnej fundacji zapewniającej Niemcom dostęp do tych dóbr. Celem takiej instytucji byłoby również zapewnienie, że dzieła byłyby w jakiś sposób obecne w Niemczech, przynajmniej okresowo. not. p.z.


Może tylko ktoś wytłumaczyć znaczenie tego określenia:
Cytat:
Powiedziała jedynie, że osoby prywatne powinni mieć nadal prawo do swoich dzieł sztuki.


Osoby prywatne, które dzieła sztuki utraciły, czy pozyskały?
Co Niemcy chcą tym ugrać? Czy to może tylko maja typowo polska podejrzliwość wobec Niemców?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 14:20, 17 Wrz 2007    Temat postu:

Jeszcze raz w tym temacie:

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Niemcy nie rezygnują ws. dóbr kultury z Rosji
mar, PAP2007-09-14, ostatnia aktualizacja 2007-09-14 16:46

Niemcy nie zrezygnują ze stałego przypominania Rosji o znajdujących się na jej terytorium niemieckich dobrach kultury, aby podtrzymywać zainteresowanie opinii publicznej tym tematem i wywierać presję na polityków, w celu skłonienia ich do zwrotu - powiedział w piątek w Berlinie prezes Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury Klaus-Dieter Lehmann.
Lehmann uczestniczył w premierowym pokazie nakręconego przez telewizję ZDF filmu "Utracone skarby Wyspy Muzeów". Tym pojęciem określa się kompleks budynków nad Szprewą składający się m.in. z Muzeum Pergamońskiego, Muzeum Bode, Nowego Muzeum i Dawnej Galerii Narodowej.

Autorka filmu Carola Wedel pokazała straty berlińskich muzeów powstałe głównie w wyniku działalności Armii Czerwonej, wywożącej masowo po wojnie dzieła sztuki do Rosji. Część obiektów przejęli zachodni alianci, jednak temu tematowi poświęcony będzie kolejny film.

W czasie dyskusji Lehmann podkreślił, że prawo międzynarodowe jest w tej kwestii jednoznaczne i zabrania traktowania dzieł sztuki jako reparacji wojennych. "W czasie wojny Niemcy postępowali niezwykle brutalnie. Prawo międzynarodowe stoi jednak ponad dwustronnymi stosunkami rosyjsko-niemieckimi. Jeżeli pogodzimy się (z utratą dzieł sztuki) i zastosujemy w tym przypadku grubą kreskę, będzie to miało precedensowe znaczenie dla całego świata. Nie możemy tak postąpić" - powiedział Lehmann.

Zastrzegł, że w dyskusjach z rosyjskimi politykami nie wolno ograniczać się do aspektów prawnych, lecz należy także brać po uwagę "emocje". Środkiem do przypominania o istnieniu "sztuki zdobycznej" w Rosji są wystawy organizowane wspólnie z rosyjskimi muzeami, jak ostatnio o sztuce Merowingów w Moskwie - wyjaśnił szef fundacji.

Jak twierdzi strona niemiecka, do berlińskich muzeów nadal nie powróciło ponad milion obiektów. Do najcenniejszych zabytków wywiezionych przez Rosjan należały trzy skrzynie przechowywane do końca wojny w bunkrze przeciwlotniczym przy Ogrodzie Zoologicznym w Berlinie. Znajdował się w nich tzw. skarb Priama - przedmioty znalezione przez niemieckiego archeologa Heinricha Schliemanna w Troi oraz złoto Merowingów. Od końca wojny zbiory te znajdują się w Moskwie i Petersburgu.

W 1992 roku Niemcy i Rosja podpisały umowę o współpracy w dziedzinie kultury, która - zdaniem Berlina - stworzyła podstawy do restytucji dóbr kultury. Jednak w 1998 roku rosyjska Duma uznała wszystkie znajdujące się na terytorium Rosji dobra kultury za rosyjską własność.

W filmie, który zostanie pokazany w środę w programie 3 sat, mowa jest także o rabunku dzieł sztuki z krajów podbitych przez Trzecią Rzeszę.


Zdaje się, że nadal z Niemiec płyną dość sprzeczne sygnały. Czy czasem nie jest tak, że najpierw chcą aby oddano im to, co uważają za swoje a następnie jak to zaproponowała Angelika Schwall-Düren .
Cytat:
"dobra kultury, które w przeszłości należały do jakiegoś państwa europejskiego, staną się dostępne dla wszystkich, pozostając równocześnie tam, gdzie są teraz".


Jednym słowem, dostępne dla wszystkich, byle to jednak było na terenie Niemiec.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:40, 19 Wrz 2007    Temat postu:

Odsyłam tym razem do jeszcze obfitszego artykułu w Gazecie Wyborczej.

Pozwolę sobie zacytować jedynie fragment odnoszący się do zwrotu muzealiów, o tyle ważny, że stanowisko wypowiedziane zostało przez rzecznika niemieckiego MSZ.

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
O krok dalej posunął się rzecznik niemieckiego MSZ, reagując na opublikowany 1 września również w "FAZ" artykuł niżej podpisanych, postulujący przyjęcie opcji zerowej w wojennych rozliczeniach. Rzecznik podkreślił że, niemiecki rząd popiera indywidualne roszczenia osób prywatnych i muzeów w kwestii zwrotu przejętych przez Polskę po wojnie niemieckich dóbr kultury. A z punktu widzenia prawa międzynarodowego niemieckie roszczenia do nieruchomości i roszczenia o zwrot dóbr kultury nie różnią się. Oba mają źródło w specyficznie interpretowanej IV konwencji haskiej.


Może muzea powinny zaczać "inwentaryzację" zbiorów?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koalicja




Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:25, 07 Maj 2008    Temat postu: Zapraszamy na czata o Berlince

W środę o godzinie 18:00 zapraszamy do udziału w czacie moderowanym na czateria.interia.pl z dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej, prof. dr hab. Zdzisławem Pietrzykiem. Rozmowa będzie dotyczyła prezentacji dokumentów z tzw. "Berlinki" przechowywanych w Bibliotece Jagiellońskiej, która odbędzie się 7 maja o godzinie 12:00.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 19:45, 30 Paź 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
PAP, PKo/00:07
Wymiana archeologicznych zabytków z Niemcami
Jak poinformował MSZ, w wyniku zakończonej wymiany zabytków archeologicznych w znaczący sposób wzbogaciła się kolekcja Muzeum Narodowego w Szczecinie. Muzeum otrzymało zbiór kilkuset niezwykle cennych obiektów zabytkowych, wśród których znajdują się monety, ozdoby, broń, naczynia, urny, narzędzia, a także obiekty ze złota. Szczecińskie muzeum przekazało stronie niemieckiej w zamian obiekty, które pochodzą z wykopalisk na terenie tego kraju m.in.: siekierki krzemienne oraz fragmenty naczyń z dawną dokumentacją.
Dokonana wymiana została ostatecznie wynegocjowana i formalnie potwierdzona przez MSZ notą dyplomatyczną z dnia 12 sierpnia 2004 roku, na podstawie której Muzeum Narodowe w Szczecinie uzyskało zezwolenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na wywóz stosownych obiektów do Niemiec. W sferze praktycznej wymiana zakończona została w marcu 2009 roku, a następnie uregulowano formalnie status pozostałych jeszcze w Muzeum w Greifswaldzie sześciu pozycji inwentarzowych objętych wymianą, które stanowią obecnie depozyt Muzeum Narodowego w Szczecinie i powrócą do Polski w 2014 roku.

Rozpoczęcie wymiany zabytków archeologicznych było dawnym postulatem Polski jeszcze wobec NRD, a po zmianach przełomu 1989/1990 jednym ze stałych punktów negocjacji polsko-niemieckich w sprawie dóbr kultury, prowadzonych od 1992 roku na podstawie art. 28 ust. 3 traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku. Negocjacje dotyczyły zwrotu Polsce obiektów wywiezionych do Niemiec pod koniec wojny ze Szczecina, które pochodziły z dawnych wykopalisk na Pomorzu. Strona polska gotowa była przekazać obiekty ze szczecińskich zbiorów poniemieckich, należące terytorialnie do obszaru Mecklemburg-Vorpommern.

Wymiana zabytków archeologicznych pomiędzy Polską a Niemcami stanowi kolejny krok na drodze rozwiązywania trudnych problemów związanych ze skutkami II wojny światowej w dziedzinie dóbr kultury.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> muzealnictwo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin