Autor Wiadomość
piotrus
PostWysłany: Nie 21:37, 21 Wrz 2008    Temat postu: Jak przestaje się być archeologiem (?)

biorąc pod uwagę często prostacki pęd dziennikarza za sensacją wiele stwierdzeń chyba wymagałoby konfrontacji z kolegą tomaszem, ale i tak ciekawy tekst, gdzie mi jak można się przebranżowić...


Polski Indiana Jones: Wojna mnie uzaleŜniła
Marcin Górka, Adam Zadworny 2008-09-18, ostatnia aktualizacja 2008-09-18 17:29:41.0
To Irak zmienił moje Ŝycie. Po powrocie do Polski nie mogłem się odnaleźć. Adrenalina, akcja
- wiem, Ŝe potrzebuję tego, aby Ŝyć
Po całym dniu w skwarze i piachu Tomasz Burda marzy juŜ tylko o prysznicu. Bierze do ręki mydło, odkręca kurek.
Nagle "Puk!". Wywaliło korki - myśli. Po chwili świst i "Łup!!!". Blisko. Ostrzał! Kolejne wybuchy. Coraz bliŜej! Łapie
ręcznik. Prawie goły, w mydlinach biegnie do schronu. Siedzi tam godzinę. To jest jego pierwszy raz.
Wykopaliska szlag trafił
Październik 2004. Magister archeologii Tomasz Burda leci do Iraku na pokładzie amerykańskiego samolotu
transportowego C-117. To jego pierwszy kontakt z armią. I pierwsza lekcja: dowiaduje się, Ŝe waŜniejszy od niego jest
sprzęt, a jeszcze przed Ŝywymi w kolejce do transportu wyprzedzają go ciała zabitych.
Burda jest w samolocie na przyczepkę, z transportem części do polskich śmigłowców. Po kilkunastu godzinach lotu
ląduje na lotnisku w Bagdadzie. Do polskiej bazy w Babilonie jedzie autostradą Tampa, najniebezpieczniejszą trasą w
Iraku. Do dziś ochroniarze z amerykańskiej firmy Blackwater biorą kilkadziesiąt tysięcy dolarów za jej pokonanie. Jest
podekscytowany. Babilon, kolebka cywilizacji, to gratka dla kaŜdego naukowca.
Jest w bazie. Gdzieś tu powinna być świątynia Etemenaki. Zbudowano ją tak dawno, Ŝe juŜ w staroŜytności nikt nie
pamiętał kiedy. To najwaŜniejsze sanktuarium staroŜytnego państwa babilońskiego. Siódmy cud świata. Burda nie
wierzy własnym oczom: tam, gdzie powinny być ruiny świątyni, jest helipad: wyrównany przez buldoŜery kwadrat, na
którym lądują polskie śmigłowce Sokół i amerykańskie Black Hawk.
Wykopaliska szlag trafił - to najpierw przyszło mu do głowy.
To Amerykanie na ruiny świątyni wylali po kolei ropę i wodę. Stwardniały tak, Ŝe powstało podłoŜe twarde jak beton. Ale
zniszczyło staroŜytne cegły. Wcześniej Saddam Husajn na pamiętających tysiące lat budowlach wybudował swoje
pałace. I bezczelnie postawił billboard: "Rekonstrukcji tej dokonał Saddam Husajn, następca Nabuchodonozora".
Polacy przejęli to miejsce z całym "dobrodziejstwem inwentarza".
Oczy mu się świeciły z podniecenia
Z Babilonu trzeba ratować, co się da - to zadanie dla Burdy.
Lata sokołami nisko nad ziemią. Robi zdjęcia tego, co zostało ze staroŜytnego Babilonu. WciąŜ ryzykuje. KaŜda z
sadryjskich bojówek chciałaby mieć na koncie polskiego sokoła.
Pewnego dnia Burda razem z grupą polskich oficerów czeka na odlot do Babilonu. Jeden z wielu takich lotów. Nagle
wszystkich podrywa potęŜna eksplozja. Ogień i kłęby dymu. Pac! Pac! Pac! - obok nich spadają jakieś palące się
części (wybuch spowodował zamachowiec-samobójca, którego samochód wbił się w bramę lotniska).
- Gdyby trafiły one w stojące obok cysterny z benzyną, to po mnie - wspomina Burda. - I po prawie całym dowództwie
polskiej armii, które siedzi ze mną w helikopterze.
W helikopterze jest m.in. generał Waldemar Skrzypczak, obecny dowódca wojsk lądowych. Skrzypczak pamięta, Ŝe
Burda ani drgnął. Zachował się jak Ŝołnierz, a nie cywil.
Bo Burda jest juŜ przyzwyczajony do ryzyka i potęŜnej dawki adrenaliny. Zamiast misji stabilizacyjnej i spokojnej roboty
przy wykopaliskach wciąŜ widzi wojnę. Polskie bazy są regularnie ostrzeliwane. Jego koledzy w mundurach wyjeŜdŜają
na akcje bojowe. Ale i na bazary. A potem pokazują, co kupili na bazarach, i pytają Burdę, czy to zwykła błyskotka, czy
prawdziwy zabytek. - Zabytki oddają - twierdzi Burda. Ale śandarmeria Wojskowa kilka razy konfiskuje u polskich
Ŝołnierzy "pamiątki", wśród nich bezcenną tabliczkę z pismem klinowym, którą próbuje przemycić jeden z wysokich
rangą polskich oficerów. Oficer po cichu wylatuje z armii.
Burda robi teŜ naloty z śandarmerią Wojskową na okoliczne bazary. Tubylcy sprzedają tam skradzione z muzeów
zabytki, niekiedy bezcenne. - I nawet się nie tłumaczyli - opowiada. - Na pytanie: "Skąd to masz" odpowiadali: "Mam".
Burda ratuje polską armię
"Polacy niszczą zabytki staroŜytnego Babilonu" - alarmuje w wywiadzie minister kultury Iraku Mufie al Jazairii. Jest
jesień 2004 r. Wybucha międzynarodowy skandal. Burda trafia w samo jego centrum.
- Amerykanie nie podpisali haskiej konwencji o ochronie dóbr kultury w czasie działań wojennych. To oni odpowiadali
za zniszczenia - opowiada. - Ale Ŝe Camp Alpha w Babilonie po nich znalazł się pod polskim dowództwem, najłatwiej
było oskarŜyć naszych Ŝołnierzy.
Zawiązuje się międzynarodowa komisja, która ma zbadać zabytki i oszacować straty. Polski rząd, a nawet media stają
murem za wojskiem. Bo to reŜim Husajna i wojna zniszczyły zabytki, a Amerykanie tylko dopełnili zniszczeń. Wszyscy to
wiedzą. Irackie ministerstwo kultury decyduje - Babilon będzie zamknięty, dopóki eksperci nie ocenią, jakie szkody
wyrządziły tam obce wojska.
Ale międzynarodowa komisja nie przyjeŜdŜa do Iraku. Jest wciąŜ zbyt niebezpiecznie.
- Świat archeologów Ŝył biadoleniem nad zniszczonym Babilonem. Naukowcy siedzieli przy kawie i narzekali tylko, jakie
to straty poniosła kultura - mówi Burda, który wtedy wraz z dwójką innych archeologów przygotowuje tzw. polski raport,
ponad 500 stron maszynopisu z fotografiami i fachowymi opisami kaŜdego staroŜytnego zabytku.
Do Babilonu przyjeŜdŜa John Curtis, kustosz British Museum zaproszony przez iracki rząd. Jest styczeń 2005 r., Burda
szykuje się juŜ do powrotu do domu, kiedy w ręce wpada mu "The Guardian". Sobotnie wydanie i wielki tytuł: "Miesiące
wojny zniszczyły wieki historii". Curtis w wywiadzie dla gazety mówi: - Ulokowanie ogromnego obozu wojskowego na
terenie o takim znaczeniu archeologicznym jest skandalem. To tak, jakby rozbić obóz wokół Wielkiej Piramidy Cheopsa
w Egipcie!".
Wtedy cały świat mówi o zniszczeniu Babilonu. Burda jedzie do Londynu, gdzie prezentuje swój raport w polskiej
ambasadzie. Wynika z niego, Ŝe większości zniszczeń dokonał jeszcze Saddam Husajn, budując na ruinach kiczowate,
betonowe pałace.
- Jego praca zostaje przyjęta przez angielskich archeologów z Ŝyczliwym zainteresowaniem - mówi Sałciński.
Koniec końców dla świętego spokoju to Amerykanie płacą odszkodowanie irackiemu rządowi. Oświadczają, Ŝe biorą na
siebie zniszczenia staroŜytnego miasta.
Wracając z Iraku do kraju, Tomasz Burda czuje, Ŝe dobrze wykonał swoją misję.
- Obserwowałem go tam i teraz myślę, Ŝe w Iraku poczuł się prawdziwym facetem - mówi wysoki rangą wojskowy. -
Zaraził się wojaczką i przygodą.
Marzenie o Indianie
Burda marzył o wielkiej przygodzie od zawsze. Licealista z Płocka zafascynowany ksiąŜkami historycznymi zbierał po
lasach skorupy średniowiecznych naczyń przekonany, Ŝe to prawdziwe skarby. Potem dowiedział się, Ŝe to "materiał
masowy".
Podpułkownik Krzysztof Sałaciński, szef biura spraw obronnych w Ministerstwie Kultury, poznaje Burdę krótko przed
wyjazdem do Iraku. To on go "werbuje". Potem spotyka go w Babilonie. - W Iraku oczy mu się świeciły z podniecenia.
On tym Ŝył! Pracował jak wariat, w amoku, widziałem, Ŝe znalazł to, czego szukał. Wszędzie go było pełno. Latał
śmigłowcem po wszystkich stanowiskach w strefie stabilizacyjnej. Nie mogłem się nadziwić energii, którą ma ten
człowiek.
To Irak daje mu przygodę. Bo studia archeologiczne jego marzenia niweczą. "Materiał masowy" - gdy tak nazywają jego
zbierane przez lata archeologiczne skarby, jest mu naprawdę przykro. A dociekanie, z jakiego okresu pochodzi wzorek
na skorupie, juŜ go nie kręci. Praca za biurkiem w muzeum teŜ nie. Burda pozostaje na uczelni i rozpoczyna doktorat,
ale kiedy słyszy, Ŝe szukają archeologów do Iraku, zastanawia się tylko chwilę.
- śona uwierzyła mi dopiero wtedy, gdy pewnego dnia wsiadłem spakowany do taksówki - mówi.
Adrenalina, w końcu znów coś się dzieje
Po powrocie do Polski wiosną 2005 r. nie mógł się odnaleźć w normalnym Ŝyciu.
Sałaciński: - Stał się jakiś zamknięty, niewiele mówił o sobie. Ten entuzjazm, który widziałem w jego oczach w
Babilonie, gdzieś zniknął.
Wrócił do pisania doktoratu, łapał fuchy, czyli prace wykopaliskowe przy budowie autostrad dla prywatnych firm.
Perspektywa: przeprowadzki z jednego wykopaliska na drugie, w końcu ciepła posada za biurkiem kustosza muzeum.
Burda: - Po Iraku takie Ŝycie mnie nie pociągało. No i jestem tu, gdzie jestem.
Porucznik Burda, wysoki brunet o chłopięcej twarzy, z dumą pokazuje naszywkę na ramieniu. Właściwie dwie. Jedna z
napisem "Rozpoznanie". Na drugiej spadochron i dwie błyskawice. Mundur Wojska Polskiego, na ramieniu plecak. Jest
dowódcą plutonu rozpoznania. Doktorat zawiesił. Właśnie jedzie na poligon przygotowywać Ŝołnierzy do wojny w
Afganistanie na ćwiczeniach "Bagram IV". Burda uczy ich, jak niepostrzeŜenie podejść przeciwnika w górach,
Jest świetnym fachowcem. Poszedł do wyŜszej szkoły oficerskiej we Wrocławiu. Ale nie interesowały go koszary i
parady. Wybrał zwiad, aby wykonywać najniebezpieczniejsze zadania.
- Rzucił pan archeologię dla armii? A gdzie odkrywanie historii? Romantyczna przygoda.
- Tu mam przygodę! Adrenalina, akcja, coś się wreszcie znowu dzieje. Spodobało mi się. Tu jest moje miejsce. To
naprawdę znacznie ciekawsze niŜ siedzenie za biurkiem w prowincjonalnym muzeum.
Tomasz Burda przyznaje, Ŝe to Irak zmienił jego Ŝycie. Mówi, Ŝe tam była wielka przygoda, ale czuł się tam pasaŜerem
na przyczepkę. - Bez broni w czasie ataku byłem pierwszą potencjalną ofiarą - mówi. - Teraz jestem w oddziałach
pierwszej linii. Dobrze uzbrojonych i wyszkolonych.
Podpułkownik Jan Borkowski, psycholog wojskowy z Akademii Obrony Narodowej, zapytany przez nas o Burdę mówi: -
Wojna potrafi uzaleŜnić. Trafiło na ciekawy typ osobowości. Poszukiwał stymulacji i w Iraku ją znalazł. Kiedy wrócił do
kraju, to jak Ŝołnierze z jednostek specjalnych marniał pewnie z dnia na dzień. Więc podjął tę radykalną decyzją o
totalnej zmianie stylu Ŝycia. MoŜe się okazać, Ŝe decyzję wyjątkowo trafną.
Podchodzimy pod obiekt bardzo cicho
Wiosna 2008. Poligon w centralnej Polsce. śołnierze przygotowujący się do walki z afgańskimi talibami ćwiczą operację
"Cordon and search". W budynku ukrył się uzbrojony wróg, który na pewno będzie się bronił. Poza tym nie wiadomo
nic: ilu jest przeciwników, jaką mają broń, jaką taktykę. Zanim do akcji wkroczą szturmani, robotę ma zwiad, w języku
wojskowym - rozpoznanie.
- Pracujemy w kilku. Podchodzimy pod obiekt tak blisko i tak cicho, jak się da. Wtedy waŜny jest kaŜdy krok. Złamana w
lesie gałązka pod butem w absolutnej nocnej ciszy moŜe rozłoŜyć całą operację. Mamy tylko lekkie wyposaŜenie: broń
osobista, sprzęt do obserwacji, łączność - opowiada jeden ze zwiadowców. - Zajmujemy pozycje takie, Ŝeby dokładnie
obserwować ruchy przeciwnika.
Zaczyna się zbieranie informacji. W absolutnej ciszy leŜą, siedzą godzinę, dwie, jak trzeba, to cały dzień albo i dłuŜej. -
O wrogach musimy wiedzieć wszystko. Ilu ich jest, jak są uzbrojeni, jak się zmieniają, jakie trzymają pozycje. I wycofać
się.
A jeśli was ktoś zauwaŜy? - Zlikwidować. Po cichu. Np. noŜem.
Tomasz Burda chciałby teraz pojechać do Afganistanu.
Marcin Górka, Adam Zadworny
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - www.wyborcza.pl © Agora SA

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group